Pierwszy karp

W wodzie pływa wielka ryba,
Ryba ta się Karp nazywa,
Lecz, że w stawie Karpi wiele,
Nazwijmy ją Jan, przyjaciele.

Jan już wiele lata tu przeżył,
Z wędkarzami już się mierzył,
Sprytna jednak to bestyja,
Nadal pływa więc niczyja.

Druga stronę wam przedstawię,
Ta nie mieszka jednak w stawie,
Lecz nad woda często bywa,
Bo to wędkarza a nie ryba.

Pan ten dziwne ma zapędy,
I do wody i do wędy,
Więc gdy zjawił się nad stawem,
Karpia złowić chciał niebawem.

Wiedzieć jednak to musicie,
Że choć łowił całe życie,
Inne stosował metody,
Wyciągania rybek z wody.

Ciał szczupaki nad rzekami,
Uganiał się za boleniami,
Pstrągi muchą często zwodził,
Lecz na karpie nic nie chodził.

Żeby zatem Jana złowić,
Musiał najpierw się podszkolić,
By dowiedzieć się co trzeba,
W internecie zaczął grzebać.

Zestawy, haczyki, włosy, swingery,
Fotele, rod pody i inne bajery,
Na koniec kulki proteinowe,
Całkiem zajęły mu jego głowę.

Zaczęły się w wreszcie przygotowania,
W końcu tu chodzi przecież o Jana,
A z Janem to sprawa wiecie jest taka,
Ze jest to sztuka nie byle jaka.

Wędkarz nasz podszedł do sprawy poważnie,
Szukał miejscówki na stawie uważnie,
Markerem badał głębokość łowiska,
W masce i płetwach przyglądał się z bliska.

Potem rozpoczął kuchenne zmagania,
Ręce bolały od rolowania,
Narobił kulek do zamrażarki,
Teraz naprawdę skończyły się żarty.

Pierwsze z pontonu nocne nęcenie,
Było na stawie wydarzeniem,
Jan obserwował to wszystko z boku,
Jak inne rybki jadły w amoku.

Oj smakowały im kulki ogromnie,
Żarły aż z dna leciały bąble,
I tak codziennie o zwykłej porze,
Wyżerka na stawie była już w modzie.

Jan choć zapachy kusiły wielce,
Tylko przyglądał się tej wyżerce,
Lecz, że obżartuch z niego był wielki,
W końcu też zaczął .. puszczać bąbelki.

Wróćmy jednak do mistrza wędkarza,
Ponieważ właśnie mu się nadarza,
Okazja jaka jest innym nie dana,
Okazja poczuć na wędce Jana.

Zasiadka pięknie się rozpoczęła,
Po pierwszym braniu się wędka wygięła,
Po paru chwilach mocnego zmagania,
Wyciągnął rybę, ale nie Jana.

Nawet nie karpia choć ryba piękna,
Dobrze, że żyłka na niej nie pękła,
Amur spokojnie wrócił do wody,
Po paru zdjęciach przecudnej urody.

Po chwilach kilku znowu jest branie,
Ach gdzież ty jesteś mój piękny Janie,
Kolejny amur do wody wraca,
Łowienie karpi to ciężka praca.

Pierwszy dzień minął już bezpowrotnie,
Wędkarz do domu wraca samotnie,
Jednak zacięcia mu nie brakuje,
Na dzień następny już się szykuje.

Od świtu znowu rozpoczął czekanie,
Na to jedno, jedyne branie,
Cały dzień tak leniwie upływa,
A Jan niewzruszony w jeziorze pływa.

W końcu się zbliża koniec zasiadki,
Powoli trzeba pakować manatki,
Wędkarza już naszła chwila zwątpienia,
I nagle w sekundzie wszystko się zmienia.

Bombka co dotąd spokojnie wisiała,
Nagle ze zwisu pod kij się zerwała,
Hamulec przyjemną melodię zanucił,
A wędkarz z nadzieją do kija się rzucił.

Już w pierwszej chwili jasne się stało,
Że do czynienia ma z rybą nie małą,
Nadzieja w nim nagle zakiełkowała,
Iż w końcu trafił na swego Jana.

Ryba ciągnęła z hamulca żyłkę,
Zatrzymywała się czasem na chwilkę,
Wędkarz spokojnie z lampką na czole,
Pozwalał chodzić rybie po kole.

W końcu się koło fortuny odwraca,
Żyłka na szpulę powoli powraca,
Ryba zmęczona pod wierzchem się chlapie,
Pierwszy raz w życiu powietrze łapie.

Wędkarz aż się zachłysnął z radości,
Widząc kto na haczyku gości,
Mości pan Karp we własnej osobie,
Ale spokojnie, on wciąż jeszcze w wodzie.

Jeszcze próbuje, magicznych sztuczek,
By przed wędkarzem w jezioro uciec,
Aż w końcu trafia do podbieraka,
Widać już dola jego jest taka.

Wędkarz z radości się nie posiada,
O zdjęcie prosi swego sąsiada,
Ma jednak teraz już taką pewność,
Że to nie z Janem miał tę przyjemność.

Bo Jan jak wiecie sprytna jest sztuka,
Drogi na haczyk wcale nie szuka,
Lecz kiedyś przyjdzie i czas na niego,
Spotkać od siebie sprytniejszego.

Koniec się zbliża już tej historii,
I choć nasz wędkarz Jana nie złowił,
Wcale nie martwi go taka sprawa,
Wszak to jest tylko taka zabawa.

Nie o to bowiem w tym fachu chodzi,
By swego Jana od razu złowić,
Niechaj więc nadal w jeziorze pływa,
Wszak to nie byle jaka ryba.

Instrukcja obsługi drabiny

Kiedy w zasięgu twych mocnych dłoni,
Lub gdzieś w najbliższej twojej bliskości,
Jakaś drabina leży lub stoi,
Miej się obywatelu na baczności.

Narzędzie nie jest trudne w obsłudze,
Lecz jest przyczyną wypadków wielu,
Dlatego dziś się dla ciebie trudzę,
Aby cię ostrzec obywatelu.

Jeśli pragniesz osiągać cele,
Wspinać się wyżej aż do nieba,
Drabina może pomóc Ci wiele,
Tylko ostrożnie używać jej trzeba.

Drabinę najlepiej oprzeć o ścianę,
Zapewnić twarde i równe podłoże,
Potem nogami ruszając na zmianę,
Do góry piąć się każdy może.

Trzymać się mocno trzeba rękami,
Ostrożnie stawiać na szczeble nogi,
Pilnować tego co jest nad nami,
Prosto do góry, nie zbaczać z drogi

I choć ta sztuka się prosta wydaje,
To przecież mamy wypadków wiele,
Co rusz ktoś spada, rady nie daje,
Więc uważajcie obywatele.

Na koniec taka nauka niewielka,
Lub puenta jeśli ktoś mądrzej woli,
Czym wyżej wdrapiesz się po szczebelkach,
Upadek z drabiny bardziej zaboli

SWI Drawa

SWI Drawa 2002 - 7

Listopad 2001

Pochmurne popołudnie w Drawieńskim Parku Narodowym.
– Tak . Tu się odbędzie czerwcowe SWI – skomentował Waldek pojawiający się za drzewami budynek. Na początku nikt nie odpowiadał. Wszyscy z nosami przy szybie oglądaliśmy tę oazę cywilizacji na “pustyni” drawieńskich lasów. Leśniczówka “Zacisze”. Prosty ceglany budynek i drugi nieco niższy stojący z boku. Wysiadamy z samochodu. Bogdan powitał nas z otwartymi rękami. Choć nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, jakaś nić sympatii została nawiązana między nami. Psy wesoło merdając ogonem, również powitały nas jak starych znajomych.
– To raj na ziemi – pierwsza myśl przemknęła mi przez głowę. – Przyjechać tu w czerwcu, ciepło, przyjemnie, towarzysko. Nieopodal przepływa przepiękna Drawa, muszę być na tym SWI … muszę.

Continue reading

Kocham wędkarstwo

Kocham wędkarstwo - 2

Kocham wędkarstwo.W tym krótkim zdaniu mieści się sens mojego życia. Można było by na tym zakończyć, uznając, że to wszystko co mogę na ten temat powiedzieć. Niestety, wciąż chodzi za mną to pytanie: “tak – kocham je, ale za co?”

Continue reading

Wędkarstwo muchowe

Wielu ludziom nie związanych z wędkarstwem łowienie ryb kojarzy z wodą, stołeczkiem i facetem uparcie wpatrującym się w jakiś punkt przed sobą. Myślą wtedy jakie to musi być nudne. Wiem, że taki styl łowienia ryb ma w Polsce dużą tradycję. Wiele pokoleń wędkarzy wychowało się łowiąc w ten sposób i łowią tak po dzień dzisiejszy. Mój ojciec tak łowi i ja tak zaczynałem. Jeździliśmy razem nad staw, zarzucaliśmy wędki i czekaliśmy. Czasem ryba wzięła przynętę i było fajnie, czasem nic nie brało i też było fajnie. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że tak naprawdę jeżdżę nad wodę nie po ryby, ale dla samej przyjemności, jaką sprawia mi pobyt nad nią.

Continue reading

Czym jest wędkarstwo

Zawody wędkarskie - 3

Wielu z nas zadaje sobie pytanie “czym jest dla mnie wędkarstwo?”. O ile pytanie we wszystkich głowach brzmi bardzo podobnie, to możliwych odpowiedzi jest prawie tyle co wędkarzy. Każdy z nas trochę inaczej postrzega łowienie ryb. Od metody na zdobycie pożywienia, poprzez sposób na odpoczynek po całym tygodniu ciężkiej pracy, aż do wręcz mistycznych doznań nad wodą. Nie jest jednak aż tak istotne, z jakich pobudek jeździmy nad wodę, ważne jest to, że się nad nią spotykamy.

Continue reading

Zimowe pstrągi

 

Zimowy pstrąg - szkicSezon pstrągowy rozpoczęty. Wszyscy chorzy na muchostreamerolioze już przebierają palcami. Sznury nawinięte na kołowrotki, tonące przypony zapakowane do kamizelki. Muchy w równych rzędach w pudełkach, czekają do wymarszu niczym najbardziej zdyscyplinowane wojsko (nie to co pod koniec sezonu). Cel wyprawy znany, herbata w termosie nalana… czas wyruszać na łowy.

Continue reading

Drawa

Piława 2 Zawsze fascynowały mnie podróże. Kiedyś więcej jeździłem, ale ostatnimi czasy praca na tyle mnie pochłaniała, że trudno było znaleźć czas na jakiś wypad. W końcu się to we mnie tak zebrało, że postanowiłem jechać. Cel – wyprawa w dzicz, w samotności chciałem połazić po jakiś nieznanych mi rzeczkach. Wybrałem połączenie Piławy i Dobrzycy. Plan był ambitny. Dostać się do Starej Łubianki pociągiem i dalej na piechotę . Pierwszego dnia chciałem dojść do połączenia Piławy i Dobrzycy.. później ..sam nie wiedziałem. W planach było pójść Dobrzycą albo Piławą w górę rzeki. Byle nie spotykać ludzi i trochę powędrować. Jak wyszło .. no cóż zacznę od początku.

Continue reading

Puchar Bałwana

Puchar Bałwana